Pierwsze minuty spotkania obie ekipy rozpoczęły spokojnie. Nasz zespół wyszedł na boisko defensywnie w ustawieniu 3-5-2 licząc na zagęszczenie środka boiska, ataki bocznymi sektorami oraz grając uważnie w obronie. LKS próbował zdominować przeciwnika oraz poprzez grę kombinacyjną przedostawać się pod olsztyńską bramkę. W 17-tej minucie w niegroźnej sytuacji napastnika gości faulowali nasi zawodnicy. Wrzutkę w pole karne wypiąstkował bramkarz Sokoła, następnie głową wybił obrońca, ta spadła pod nogi Hacasia, który mimo pozycji tyłem do bramki zdołał się obrócić i pod poprzeczką znaleźć miejsce w gąszczu zawodników. Nie minęła minuta i dezorganizację w naszych szeregach ponownie wykorzystał lider. Zbyt duże odległości pomiędzy formacjami, dobrą prostopadłą piłkę przejął Aleksander Górecki, który w sytuacji sam na sam minął Buczkowskiego i skierował piłkę do siatki. Podopieczni Pawła Krawczyka odpowiedzieli kilkoma groźnymi sytuacjami m.in. Bisia, który znalazł się w sytuacji sam na sam po szybkim wyprowadzeniu ataku, jednak jego strzał obronił Maciński. W 36 minucie udało się strzelić bramkę kontaktową. Po akcji lewą stroną 18-letni Janiak przytomnie dograł piłkę do lepiej ustawionego Strączyńskiego, który z zimną krwią uderzył po długim rogu nie dając szans bramkarzowi "Kamionki". W 43 minucie goście podwyższyli prowadzenie. Zagranie na prawą stronę do pomocnika, odważne wejście i dogranie piłki do Kaziszyna, który po przyjęciu piłki na klatkę mimo asysty obrońcy uderzył z woleja w prawy dolny róg olsztyńskiej bramki.
Początek drugiej połowy to kilka zmian w obu ekipach oraz zachowawcza gra zarówno z jednej jak i drugiej strony. W 64 minucie dobrze bity rzut rożny Karola Magiery na gola strzałem głową zamienia Konrad Szwarc i znowu Sokół łapie kontakt z liderem. Swoją sytuację miał również rezerwowy Czyżowski jednak jego strzał z przed pola karnego zablokował obrońca LKSu, piłka mocno spowolniła i nie zaskoczyła rykoszetem Macińskiego. Zawodnicy Sokoła grali uważnie w obronie i może troszkę zbyt bojaźliwie przenosili ciężar gry do przodu czego efektem była 4-ta bramka dla gości. Po wyprowadzeniu piłki od defensorów rezerwowy Wójcik stracił piłkę na rzecz Hacasia, który strzałem z 18-tu metrów prawą nogą strzelił w boczna siatkę, nie dając szans Buczkowskiemu. Kiedy wydawało się, że takim wynikiem zakończy się to spotkanie w 93 hat-tricka skompletował najskuteczniejszy zawodnik w lidze. Po kilku zablokowaniach wrzutek oraz strzałów aktywny tego dnia Karasiński precyzyjnie dograł piłkę na głowę z głębi pola i ładnym "szczupakiem" Hacaś ustalił wynik spotkania.